Archiwum maj 2008, strona 1


maj 16 2008 Sama z sobą
Komentarze: 2

Hm... znowu to samo, co daje mi coraz bardziej do myślenia. Czasem wydaje mi się że mogę być twarda, że mogę być kim chcę. I pewnie w niektórych sprawach tak. Pewnie mogłabym być mniej... nie wiem, nie śmiała, mniej przeklinać (staram się!;) itd. Ale tu - jakoś nie idzie. Jakoś nie mogę przestać czekać, nie mogę się pozbyć tego dziwnego uczucia z żołądka, skupić na biochemii też się nie mogę. Wystarczyło parę słów, co będzie wieczorem. I nieważne że mój szósty zmysł mi mówił "czekaj Martuś, czekaj, tak pięknie nie będzie". Eh... wiem że on zawsze ma rację. Trochę się przygotowałam na to, ale widocznie za mało. i czekam, i znów za głośno słucham muzyki. A on robi ze mną co chce.

 

A przecież mogłoby być tak inaczej.

 

A przecież SAMA też jestem genialna, też może być dobrze. Ale teraz już za późno, teraz już muszę czekać do wakacji, wtedy to się samo skończy, samo odejdzie. Wtedy pomyślę, ułożę plan, skorzystam z tego co mi dał, z tego do czego sama doszłam, i wtedy będzie dobrze. Tak musi być bo inaczej nigdy nie będę szczęśliwa. No ok, frazes. Nigdy nie będę zadowolona sama z siebie.

framboise : :
maj 15 2008 rachunek sumienia
Komentarze: 0

 

Czas się zastanowić. Pomyśleć.

Dlaczego?

Coś ze mną nie tak. Kolejny raz jestem pod wrażeniem kogoś kto jest wiele, wiele poziomów nade mną. Kogoś kogo podziwiam, kto mi imponuje, jest inspiracją w niektórych sprawach. Jednocześnie ten ktoś daje mi poczuć że nie jestem tą nudną, cichą dziewczyną, jak w ogólniaku... pokazuje jak brać z życia, jak próbować, jak robić to na co się ma ochotę, jak dobrze o sobie myśleć. I jednocześnie ta osoba nigdy nie będzie tym kim by mogła być.

A ja? Może już nawet jest tu gdzieś zazdrość, nie powinnam tak myśleć, nie powinnam czekać, czuć tych motylków w brzuchu, słuchać poddenerwowana muzyki, nie powinnam. Mogę brać biernie, ale nie mogę oczekiwać. Tego że jak mi będzie źle to będzie przy mnie, tego że w ogóle cokolwiek dla mnie zrobi. Nooo tak, ale ty byś chciała żeby on chciał czegoś od ciebie. A to właśnie tak nie działa, ty nie masz opanowanej tej niezależności jaką ma on. I tak robi z tobą co chce. I tak zrobisz o co cię tylko poprosi. I tak wstaniesz wcześniej zrobić śniadanie, i tak będziesz robić herbatę, itede. I tak. Choć jesteś tak świadoma co robisz źle, robisz to ciągle od nowa.

----

Dlaczego denerwują mnie dźwięki koncertu które słyszę przez okno? Dlaczego jestem zła? Bo chciałabym tam być. To dlaczego nie jesteś? Mogłabyś być. Na koncertach, na medikaliach, gdziekolwiek. Jest tyle imprez. Bo się źle czujesz? Przecież już ci prawie przeszło. Bo chcesz zwrócić uwagę jak ci jest źle?

Matko, czy ja naprawdę taka jestem?!

Bo nie poszło zaliczenie przez głupi zbieg okoliczności? Bo Kasia jak wraca Wojtek ją wita i przytula i całuje, a Ty nie masz nawet komu powiedzieć tego co piszesz? Bo sama jesteś? A dlaczego? Ano właśnie.

Chcę ciągle czegoś i nie wiem czego. Oczekuję od ludzi tego czego nie mam prawa od nich oczekiwać, i robię sobie nadzieje które są nie do spełnienia, o czym sama wiem.

Najgorsze jest to, że wszystko to wiem, że tak jasno to widzę, co jest źle. I nie potrafię nic z tym zrobić, tak powiedzieć sobie - od teraz jest inaczej. Jest dobrze i czujesz się dobrze z tym jak jest. Ale tak nie umiem. Z czego to wynika? Z tego co było? Z tego że kiedyś prawie wszystko co robiłam było dla kogoś? A teraz i tak wszystko naginam żeby robić to dla kogoś. Dobre wyniki na studiach - dla rodziców. To żeby innym nie przeszkadzać, to żeby komuś przykro nie było.

A chyba tak naprawdę nie zdaję sobie sprawy czego chcę. Nie wiem jakich zasad się trzymać. Co jest na pierwszym miejscu, zawsze gdzieś jakieś pokusy, zawsze to albo tamto, a kiedyś było inaczej. Kiedyś potrafiłam uczyć się dzień w dzień do późna, "bo to medycyna". A teraz? Phi. Jakoś to będzie. A gdzie cele, gdzie marzenia? Przyjemności ważniejsze? Ale to mi nic nie daje! To przeminie, a ja znów sama zostanę, z niezreperowanym poczuciem własnej wartości. Bo tego się nie da zbudować na kimś, tylko na sobie. Wiem, ale co z tego, skoro się nie stosuję.

 

Ja potrzebuję takich rzeczy "tylko moich". Czegoś czego nikt inny nie ma, czegoś co mi da poczcie bycia wyjątkowym, poczucie że co by się nie stało to ja mam jeszcze "to", jeszcze jest coś co nadaje sens, co może być odskocznią, coś co mi pozwoli nie być zależną od nikogo, zupełnie nikogo! Jak koncert Kultu. Chociaż to nie było to do końca, ale uczucie było moje, nikt nigdy nie będzie wiedział jak to było, co czułam, to coś czego się nie da opisać. I to jest to.

Ale tych rzeczy jest tak mało. Nieraz się ich wstydzę, chronię je przed innymi. Różnie to jest. Ale jest ich za mało żeby były przeciwwagą dla głupich nadziei i oczekiwań, dla wszystkich błędów i spraw które poszły za daleko.

 

I nie nadaję się do bycia z kimś. Chcę za dużo, czuję za dużo, za dużą mam wyobraźnię, i zbyt wiele urojeń których nikt normalny nie spełni. To jest chyba najbardziej konstruktywny wniosek do którego doszłam. Finito.

framboise : :
maj 15 2008 Eh...
Komentarze: 1

Muszę się wyżyć, wrr...!

 

Zaliczenie z fizjo. Wieczór przed - paskudny skurcz mięśnia w szyi. Na siedząco się nie dało, ledwo się umyłam i położyłam do łóżka. Na teście - najwięcej pytań których nie zdążyłam przez to powtórzyć, z oddechówki. Pięknie. A masz za swoje, trzeba się było wcześniej zacząć uczyć jak inni a nie opierniczać to byś miała to przeczytane.

Na dodatek zaczęły się juwenalia. Wszyscy znajomi na pochodzie, a Marta co? Maść rozgrzewająca, szaliczek i do książek. Bo w poniedziałek następne ważne koło. Kujon? Koło ważniejsze? Cóż. Jakoś tak mam. Głupie ambicje? W sumie poszłabym, ale ta szyja mnie wyręczyła w podejmowaniu decyzji.

Na pocieszenie - farben lehre. Uwielbiam...;)

 

Dobra. Będę konsekwentna. Ale zapamiętam to na za rok.

framboise : :
maj 13 2008 chciałam
Komentarze: 0

Siedzę przy biurku i słucham Kultu. Pojutrze czeka mnie ciężkie semestralne zaliczenie z fizjologii, i zamiast się uczyć to piszę. Ha. Uwielbiam tę muzykę, znaczy coś więcej niż muzyka. Dźwięki wywołują ze środka coś więcej, coś czego do końca nie znam jeszcze w sobie. Byłam na koncercie - chciało mi się płakać, nie ze smutku, nie ze złości, nie ze szczęścia, nie wiem kompletnie czemu ale stojąc tam w tłumie krzyczących, skaczących ludzi, coś w środku pękało i drżało, chciałam zamknąć oczy i słuchać całym ciałem, otworzyć oczy i widzieć każdy szczegół, pamiętać zapach wilgotnej ziemi, czuć tych co skaczą koło mnie, co krzyczą, pchają się naprzód, czuć ten koncert cała, pamiętać cała, te fale dźwięku gdzieś w brzuchu, hałas, zapadającą ciemność, światło reflektorów, głos, te trąbki. Poczuć się jak rockowa dziewczyna, jakbym miała czarne spodnie, dredy albo krótkie włosy, ciemno umalowane oczy i miała głęboko cały świat, poczuć się jak ten chłopak w czarnej koszulce Pidżamy Porno, poczuć że to też mój świat, że jestem elementem tej układanki.

Chciałam zmienić mój świat i to co myślę, zamienić na gitary i trąbki, na dźwięki muzyki, na czarną koszulkę, na pogo, na inność, na nie-spokój, bycie wbrew swojej słabości.

Ale wróciłam, siedzę przy biurku i uczę się.

framboise : :
maj 13 2008 czy są?
Komentarze: 0

Siedzę cały dzień nad fizjologią, aż głowa odpada... Chwila relaksu, chwila przyjemności... i znowu myślę że tak nie powinno być. Ale to jest to uczucie, kiedy robi się coś chociaż doskonale się wie że się nie powinno tego robić... bo to niezgodne ze zdrowym rozsądkiem, z zasadami, z przyjętymi normami... Może zgodne z jakimś światopoglądem który sama nie wiem czy akceptuję... a jednak to robię, tonę, chociaż umiem pływać, spadam, chociaż była lina ratunkowa... Brnę, ciągle i z premedytacją.

 

Wydawało mi się że mam przyjaciół, takich naprawdę. A teraz nie wiem, i nie wiem czy to przeze mnie, co się stało. Może to ta chęć bycia kimś niezwykłym dla kogoś. Za mało czas im, za dużo na udowadnianie sobie czegoś... nawet nie wiem czego. Teraz jest dziwnie, inaczej, nie chcę mówić do końca, chyba nie chcę być wysłuchana, chcę zatrzymać w środku problemy i wątpliwości.

Z drugiej strony, są też ludzie dla których wiem że nie liczę się jako ktoś ważny. Nie szanują do końca mnie i tego co robię, tego jaka jestem. Nie przejmują się czy to co powiedzą nie sprawi mi przykrości, czy może powinni pewne rzeczy zatrzymać dla siebie.

To wszystko mnie podświadomie uczy żeby nie liczyć na nikogo, nie otwierać się. Mieć rezerwę. Jeszcze z pół roku temu myślałam że trzeba się w życiu oddawać wszystkiemu całym sobą. Teraz chyba stać mnie na to tylko w stosunku do moich studiów, do ludzi nie - nie potrafię. Zawsze coś nie wyjdzie. Być może to moja wina, może ja nie potrafię być fair, mimo że naprawdę chcę. Nie zrobiłam nigdy nic złośliwie, nie powiedziałam złego słowa, a mimo to wyszło źle. Nie umiem o tym porozmawiać, a wiem dobrze że jest źle. I najgorsze jest chyba to że nie chcę tego zmienić, że uważam że nie warto. A chyba zawsze warto.

framboise : :