czy są?
Komentarze: 0
Siedzę cały dzień nad fizjologią, aż głowa odpada... Chwila relaksu, chwila przyjemności... i znowu myślę że tak nie powinno być. Ale to jest to uczucie, kiedy robi się coś chociaż doskonale się wie że się nie powinno tego robić... bo to niezgodne ze zdrowym rozsądkiem, z zasadami, z przyjętymi normami... Może zgodne z jakimś światopoglądem który sama nie wiem czy akceptuję... a jednak to robię, tonę, chociaż umiem pływać, spadam, chociaż była lina ratunkowa... Brnę, ciągle i z premedytacją.
Wydawało mi się że mam przyjaciół, takich naprawdę. A teraz nie wiem, i nie wiem czy to przeze mnie, co się stało. Może to ta chęć bycia kimś niezwykłym dla kogoś. Za mało czas im, za dużo na udowadnianie sobie czegoś... nawet nie wiem czego. Teraz jest dziwnie, inaczej, nie chcę mówić do końca, chyba nie chcę być wysłuchana, chcę zatrzymać w środku problemy i wątpliwości.
Z drugiej strony, są też ludzie dla których wiem że nie liczę się jako ktoś ważny. Nie szanują do końca mnie i tego co robię, tego jaka jestem. Nie przejmują się czy to co powiedzą nie sprawi mi przykrości, czy może powinni pewne rzeczy zatrzymać dla siebie.
To wszystko mnie podświadomie uczy żeby nie liczyć na nikogo, nie otwierać się. Mieć rezerwę. Jeszcze z pół roku temu myślałam że trzeba się w życiu oddawać wszystkiemu całym sobą. Teraz chyba stać mnie na to tylko w stosunku do moich studiów, do ludzi nie - nie potrafię. Zawsze coś nie wyjdzie. Być może to moja wina, może ja nie potrafię być fair, mimo że naprawdę chcę. Nie zrobiłam nigdy nic złośliwie, nie powiedziałam złego słowa, a mimo to wyszło źle. Nie umiem o tym porozmawiać, a wiem dobrze że jest źle. I najgorsze jest chyba to że nie chcę tego zmienić, że uważam że nie warto. A chyba zawsze warto.
Dodaj komentarz