Komentarze: 2
Jak tu wierzyć innym? Piękne słowa, wszystko tak ładnie, tak wspaniale dopóki nie ma problemów. Czekanie, niecierpliwość, uśmiechy, spacery. A potem? Zawód. W sumie to chyba normalne że się usprawiedliwia samego siebie, nawet nieświadomie. Ale to potem tak widać! I po co starać się zadać komuś mniejszy ból, jak potem i tak wszystko wyjdzie na wierzch. Ubierać zwykłe, brudne, banalne rzeczy w psychologiczne aspekty. Po co? Tak to można oszukać kogoś mało rozgarniętego.
Wolałabym usłyszeć to wtedy wprost: nie podobasz mi się, to nie to, no przepraszam, taki jestem, wiesz że ja się nie umiem do niczego zmuszać, że mam swoje zasady i się ich trzymam. A nie: może nie dojrzałem do tego, może ja potrzebuję się wyszumieć, nie nadaję się do związków, itede itepe. I nagle w dwa miesiące dorósł. Z kim tu było coś nie tak? A może było normalnie tylko trzeba normalnie na to spojrzeć?
A może to jest normalne zostawić jedną osobę, naściemniać jej, po czym udowadniać jak to się "nie nadaje do związków" z jej koleżanką?
Tylko że nie umiem "normalnie". W tym akurat co było to już nigdy nie będzie dla mnie normalnie. Bo to burzy moją wiarę w te dobre strony ludzkości. Ba, w moje dobre strony. Choćby starać się z całych sił, ile się da - nie ma to znaczenia. Wszyscy jesteśmy egoistami, tak naprawdę. Opierając się na moim doświadczeniu mogę powiedzieć spokojnie: nie warto się poświęcać, nie warto się angażować, nie warto dawać siebie.